4 gru 2014

Razem z Jolą...

Hej! :D Witam Was w ten cudowny wieczór!  Razem z Jolą zastanawiamy się co zrobić z blogiem...
Jeszcze nie wiemy do końca co chcemy z nim zrobić...
Ale pytamy się Was czy ktoś ewentualnie chciałby pomóc nam w pisaniu bloga. Wszystko jeszcze nie jest ustalone na 100% ale wszystko na to wskazuje, że chcielibyśmy kogoś do pomocy...
Jeśli ktoś chciałby się zgłosić to niech napisze do mnie ( Komarka ) na gg (zakładka Kontakt). Wszystko ustalimy prywatnie.
Więc tak żegnam i życzę miłego wieczoru :D
Pozdrawiam
Komarek ;*

28 paź 2014

Czasem nasze musimy podjąć decyzję

Mróweczki moje kochane z tej strony Cann. Dzisiejszy post będzie nieco inny niż pozostałe. Otóż od pewnego czasu myślałam nad odejściem z bloggera. Jak wiecie rozdziały nie pojawiały się prawie w ogóle. Większość czytelników nie ma już na tym blogu, czemu nie ma się co dziwić. Doszłam więc do wniosku, że ponieważ moja wena mnie opuściła i nie mam już kompletnie pomysłu na jakiekolwiek opowiadanie powinnam odejść. Chcę podziękować wszystkim czytelnikom, komentatorom, obserwatorom i nawet hejterom, którzy pisali do mnie. A w szczególności chcę podziękować kilku moim aniołkom. Wy wiecie że to o was mowa ;*

Tak więc Goodbye :*
Cann

27 wrz 2014

Rozdział 9 Kocham Cię bałwanie! I nigdy nie przestałam! cz.2


- Tylko skąd mam wiedzieć gdzie mieszka?
- Tomas wie. Zadzwonię do niego - powiedziała Emilly
- Dobrze. A tak zmieniając temat to co z Lu ?
- Została jeszcze w Paryżu bo musi dać kilka wywiadów.
- Aha. A kiedy wraca?
- Za tydzień.
- A.
- Niom
- Ile jeszcze będziemy lecieć? - Spytałam
- Dwadzieścia minut
- Aha. Zadzwonisz teraz do Tomasa?
- Jasne !
- Dzięki
- Nie ma za co - powiedziała i wykręciła numer do Tomasa. Zaczęła z nim rozmawiać i zapisała coś na kartce. Po chwili się rozłączyła.
-I co?
- Adres to Wall Streat 187
- Przecież to obok mnie!
- To prawda !
- I co teraz? On wie?
- Nie nic nie wie . przecież nie odbiera od Tomasa
- To dobrze! - Odetchnęłam z ulgą. Chwilę później byłyśmy na lotnisku. Na szczęście nie było tam żadnego mojego fana. Szybko wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy pod dom Leona .Wyszłam z samochodu mówiąc Emily, żeby poszła do mnie do domu.Poprawiłam włosy i zapukałam do drzwi .Otworzył mi On we własnej osobie. Wyglądał jakby to w ogóle nie był On. Miał na sobie czarne rurki, białą koszulkę i do tego czarną skórzaną kurtkę. Włosy miał postawione na żel. Na rękach miał czarne rękawiczki bez palców.
- Cześć mogę wejść ? - zapytałam
- Co ty tu robisz? - Spytał
- Stoję
- Nie wątpię.
- To wpuścisz mnie?
- Po co?
- Bo chcę sobie z tobą wyjaśnić wszystko ostatecznie
- Jak masz zamiar krzyczeć to sorry ,ale nie chcę z tobą gadać. Wejdź! - Uchylił drzwi i poszedł do salonu. Nawet nie czekał aż wejdę Ja nie pewnie weszłam i zamknęłam drzwi za sobą  Ale tu śmierdzi! Samymi fajkami i piwskiem!  Poszłam do salonu i przeraziłam się . Wszędzie walały się papierosy i puste butelki po piwie . Usiadłam na kanapie i czekałam , aż wielmożny pan przyjdzie z kuchni  Po chwili przyszedł z piwem.
- Leon jeżeli mamy rozmawiać to odstaw to piwo - powiedziałam spokojnie
- Dobra - burknął i rzucił piwem za siebie. Całe się rozlało.
- Usiądź koło mnie.
- A mogę nie? - Spytał
- Jeżeli chcesz stać to proszę bardzo
- Dziękuję za pozwolenie
- No dobrze więc chcę wiedzieć kilka rzeczy
- Jakie? - Oparł się o framugę drzwi .Ja wstałam i stanęłam obok niego
- Czy to co mi dzisiaj powiedziałeś przez telefon to prawda? - spytałam patrząc mu prosto w oczy -Tak - powiedział patrząc za mną
- Leon patrz mi w oczy - dotknęłam jego twarzy dłonią i skierowałam ją na mnie
- Niie. A teraz proszę cię wyjdź. - Powiedział ściągając moje dłonie z jego twarzy
- Czemu nie chcesz mi powiedzieć w twarz co do mnie czujesz ?
- Bo nie chcę!
- Leon co Ci szkodzi powiedzieć mi w twarz : Nie kocham Cię ?
- Dużo mi szkodzi!
- Na przykład ?
 - To że...
- Że ?
- Że...yy A co ja ci się będę tłumaczył!
- Leon proszę powiedz co do mnie czujesz nie chcę ,żyć w nie pewności - nadal mówiłam spokojnie
- No to chyba jednak będziesz musiała! - Mówił to nie patrząc mi w oczy
 - Leon czemu nie patrzysz mi w oczy ?
- Nie mam chęci
- Proszę powiedz mi co do mnie czujesz patrząc mi w oczy i sobie pójdę i już nigdy mnie nie zobaczysz.
- Nigdy? - Spytał dla pewności
- Nigdy tylko musisz mi powiedzieć całą prawdę prosto w oczy - Powiedziałam pewnie , chodź w głębi duszy bałam się jego odpowiedzi
 - Dobrze. - Spojrzał mi w oczy. - Cholernie ale to cholernie cię kocham! Zatkało mnie . Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi
- Możesz już wyjść ? - Spytał
 - Ale...- Dotknęłam jego policzka
- Nie.. - Ściągnął moją rękę - Powiedziałaś, że jeśli powiem ci prawdę to odejdziesz na zawsze.
- Bo spodziewałam się ,że powiesz : Nie kocham Cię . Chciałem cię tylko przelecieć !
- Ale powiedziałem coś innego! A teraz proszę cię wyjdź.
- Leon , dlaczego ?
- Wyjdź!
- Nie mam zamiaru ! - krzyknęłam
- To ja wejdę! -Ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam namiętnie On się wyrwał i wyszedł. Tak po prostu. Pobiegłam za nim
- Leon! Stój! Krzyczałam. On mnie nie słuchał. Biegłam za nim dalej , aż w końcu złapałam go za rękę
- Stój! Gdzie idziesz?!
 - Przed siebie - warknął. Wyrwał rękę i poszedł. Biegła dalej , aż zagrodziłam mu drogę
- Czemu mi to robisz ?! - krzyknęłam trzymając go za ramiona
 - Co?! Co ci robię?!
- Mówisz ,że mnie kochasz , a potem uciekasz
- Nie! To ty powiedziałaś, że znikniesz z mojego życia!
- Dlaczego chcesz ,żebym to zrobiła ?!
- Bo to obiecałaś!
- Ale dlaczego tego chcesz?!
- Bo nie chcę mieć z tobą nic wspólnego!
- Dlaczego ?
- Bo nie chcę ranić ani ciebie ani mnie ani nikogo w okół.
- Ale przecież nie będąc ze mną to ja będę cierpieć , ty będziesz cierpieć a w efekcie też inni zrozum Leon ja Cię kocham jak nikogo innego !
- Nie! Violetta nie!
- Dlaczego Leon dlaczego!
- Bo tak! Cześć! - Odszedł
- Nie Leon , tak nie będzie!- krzyknęłam i go złapałam
- Czego ty znów chcesz?!
- Żebyś się opamiętał! I wreszcie mnie przytulił i powiedział ; Kocham Cię ,ale nie ty musisz zawsze mieć jakąś wymówkę!
Podszedł do mnie i mnie przytulił. Po czym powiedział: - Kocham cię... Żegnaj na zawsze.. - Pobiegł przed siebie.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie kochani! Mamy nadzieję, że rozdział się Wam podobał. Dziękujemy także, a ponad 20000 wyświetleń, jesteście kochani <333 Czekamy na Wasze opinie.
Cannella i Komarek

30 sie 2014

Puk puk, czy ktoś tu jest ?

Kochani ! Wreszcie nadszedł dzień w, którym razem z Anią postanowiłyśmy wrócić ! Mamy nadzieję, że się cieszycie : D Swoją drogą ile was tu jeszcze jest? Napiszcie coś w komentarzu, na znak, żę jeszcze o nas pamiętacie, a rozdział już niedługo :*

Ps Szablon też niedługo zostanie zmieniony :*

14 maj 2014

Lubię spać na kołdrze czyli notka informacyjna

Kochani nasi czytelnicy ! Jak wiecie (lub nie)  Ani mojej najukochańszej nie będzie do końca maja lub dłużej. Więc do póki Ania nie wróci rozdział się nie pojawi ponieważ , ja muszę wreszcie zająć się swoim blogiem który swoją drogą bardzo zaniedbałam . Tak więc druga część rozdziału 9 pojawi się pewnie w czerwcu . Do tego czasu blog jest tak jakby zawieszony . 

Tak więc do czerwca miśki :*
Cannella 


21 mar 2014

Rozdział 9 Kocham Cię bałwanie! I nigdy nie przestałam! cz1

Dwa dni później:
* Violetta *
Wstałam dziś bardzo wcześnie. Ponieważ mam dzisiaj wywiad . Szczerze nie chce mi się na niego iść ale to moja praca i nie mogę jej zaniedbywać. Zrzuciłam z siebie kołdrę i stanęłam na równe nogi. Podeszłam do szafy i wybrałam ten strój , poszłam do łazienki . Po dwóch godzinach byłam gotowa . Zeszłam na dół , aby zrobić sobie śniadanie. Zjadłam musli z jogurtem i do tego kawę. Po śniadaniu zadzwoniła do mnie Emilly. 
- Halo? - Zaczęłam
- Hej Violu! Za dziesięć minut u ciebie będę! - Oznajmiała
- Ok! Czekam! - Powiedziałam i się rozłączyłam. Sprawdziłam jeszcze twittera i spakowałam torebkę. Wzięłam płaszcz i wyszłam przed hotel. Po chwili podjechała Emilly.
- Cześć Violu. Mamy pół godziny na dotarcie więc musimy się spieszyć! - Powiedziała. Ja w tym czasie weszłam do auta.
- Ok! - Powiedziałam, a ona ruszyła samochodem.
Po dwudziestu minutach byliśmy pod studiem Hellen. Weszliśmy do środka. Bardzo miło nas przywitali. Zaprowadzili nas do sali numer 206C tam odbędzie się właśnie mój wywiad. Przywitałam się z Hellen , która już na mnie czekała. Makijażyści jeszcze lekko poprawili mi makijaż, a Emilly dała kilka wskazówek co mówić, ja natomiast rozśpiewywałam głos . Po dziesięciu  minutach wywiad się rozpoczął .
- Witam wszystkich w Hellen Show! Moim dzisiejszym gościem jest międzynarodowa modelka Violetta Castillo!
- Cześć wszystkim! - Pomachałam do kamery.
- No dobrze Violetto opowiedz jak mijają Ci dni w Paryżu?
- Wyśmienicie!! Myślałam, że będę czuła się tu nieswojo, ale się pomyliłam. Paryż jest wyjątkowy! Nigdy nie widziałam tak wspaniałego miasta! - Odpowiedziałam uradowana.
- A powiedz jak układa Ci się twoje życie prywatne?
- Wiesz Hellen. O moim życiu prywatnym wolała bym nie mówić.
- Dobrze , a jak Ci się układa z Leonem?  - I co ja mam powiedzieć?? Bałam się tego pytania. Skłamać czy powiedzieć prawdę?? Spojrzałam przerażona na Emilly. Ona pokazała ręką, żebym kontynuowała.
-  Jesteśmy razem szczęśliwi . Cieszę się ,że mam takiego wspaniałego chłopaka. - Skłamałam.
- Cieszę się waszym szczęściem. - Powiedziała Hellen.
- No dobrze , a powiedz kiedy wystąpisz na jakimś pokazie?
- Wiesz to nie jest jeszcze pewne ale prawdopodobnie za dwa tygodnie.
- Aha , a jakiego projektanta ?
- Channel.
- Rozumiem  . A czy planujesz zostać także piosenkarką ?
- Na razie nie planuje. Ale wszystko może się zdarzyć.
- A opowiedz nam jak to jest być międzynarodową modelką?
- To jest wspaniałe! Możesz reklamować wszystko. Te piękne stroje, biżuterie.. Normalnie wszystko! A najlepsi są moi fani! Czuję się jakbym była jakąś królową świata! - Zaśmiałam się - ale czasem jest to wkurzające. Jeśli masz jakieś plany z przyjaciółmi to musisz je odwoływać bo akurat wtedy potrzebują cię do zdjęć. A czasem masz wywiady i się z nimi po prostu spotkać nie możesz. Ale nie zamieniła bym tego z nikim innym.
- Rozumiem , a czy Leon podziela twoją pasję do śpiewu?
- Tak! Nawet mówił, żebym zrezygnowała z mody i zajęła się śpiewaniem. - I znów skłamałam.
- A co robisz w wolnym czasie ?
- Najczęściej spędzam czas z przyjaciółmi. Zawsze wpadniemy na coś zwariowanego. Razem z nimi również śpiewam.
- A masz wrogów ?
- Czy mam wrogów? Chyba każdy ma chodź jednego wroga ale sam czasami o tym nie wiem. I oto ja jestem tą osobą.
- Aha . A czy zdarza Ci się pokłócić z jakimiś modelkami za kulisami wybiegu ?
- Tak. I to właściwie o jakieś błahostki.
- A czy masz jakąś przyjaciółkę z tej branży ?
- Niestety ale żadna z moich przyjaciółek nie zajmuję się tym samym co ja.
- Rozumiem . A czy kiedyś odmówiłaś jakiemuś projektantowi sesji ?
- Jeszcze nigdy takiej sytuacji nie było i raczej nie będzie.
- Jakbyś dostała propozycję bycia modelką Victoria's Secret zgodziłabyś się ?
- Tak. Pewnie bym się zgodziła.
- Z tego co wiem twoja przyjaciółka Camilla jest piosenkarką czy w przyszłości chciałabyś odnieść taki sukces jak ona ?
- Oczywiście, że tak! To jest moje drugie marzenie.
- A pierwsze ?
- Stworzyć szczęśliwą rodzinę.
- Chłopak już jest , teraz tylko ślub i dzieci - zaśmiała się Hellen
- Tak! Teraz tylko czekać na ślub! - Zaśmiałam się.
- No dobrze , a teraz niespodzianka dla widzów . Violetta zaśpiewa nam dwie nowe piosenki ! - kryzknęła radośnie.
- Ale tuż po reklamie! - Krzyknęłyśmy.
Zaczęła się reklama. Odetchnęłam z ulgą.
- Do roboty ludzie mamy pięć minut!! - Krzyknął jakiś facet ustawiając mikrofon na scenie.
- Violu świetnie Ci idzie - powiedziała Emilly podchodząc do mnie.
- Dzięki, wiesz nie wiedziałam co powiedzieć o tym z Leonem - Powiedziałam cicho.
- Ale świetnie wybrnęłaś z tego.
- Tak.
- Wchodzimy za dwie minuty - ktoś krzyknął , a do mnie podbiegli makijażyści. Zaczęły poprawiać mi makijaż.
- Wchodzimy z dwadzieścia sekund!Kiedy skończyli swoja pracę znów weszłyśmy na scenę.
- Wchodzimy za 3...2...1...
- Witamy po przerwie ! A teraz Violetta Castillo zaśpiewa swoje dwie nowe piosenki napisane specjalnie dla Hellen Show ! - zapowiedziała mnie Hellen. Kamera skierowała się na mnie. Światła zgasły. Melodia zaczęła lecieć. Wszystko inne ucichło. Na początek zaśpiewałam Te Creo. Następnie Cómo Quieres.
- I tym wspaniałym występem kończymy nasz wywiad.
- Cięcie!
- Ufff - odetchnęłam.
Przybiegła do mnie Emilly.
- Violu byłaś świetna !
- Violetto dziękuję za świetny wywiad - powiedziała Hellen
- Nie to ja dziękuję.
- Mam jedno pytanie.
- Tak? - Spytałam.
- Czy między tobą , a Leonem nic się nie zmieniło bo miałaś dziwną minę jak cię o niego zapytałam.
- Przepraszam Hellen , ale się śpieszymy - uratowała mnie Emilly.
- No dobrze. - Powiedziała Hellen i poszła, a ja zwróciłam się do Emilly.
- Dziękuję!
- Nie ma za co. Violetta musimy się spieszyć. Za godzinę mamy samolot!
- Jestem gotowa , a moje ubrania ?
- Dawno w samolocie!
- Jak ty to zrobiłaś ?
- Ma się te swoje sposoby. - Zaśmiała się
- No dobra chodźmy - Wyszliśmy ze studia. Skierowaliśmy się do samochodu. Usiadłam na miejscu pasażera, a Emilly na miejscu kierowcy. Po chwili byliśmy w drodze na lotnisko. Kiedy byłyśmy już na lotnisku zobaczyłam tysiące fanów - Skąd oni się tu wzięli ? - pomyślałam. Przecież nikt o moim wyjeździe nic nie wiedział.
- Emilly co robią tu moi fani ?
- Sama nie wiem - Odpowiedziała również zdziwiona jak ja.
- To co robimy ?
- Idziemy. Musimy zdążyć. - Powiedziała i pociągnęła mnie w stronę odprawy. Po 10 minutach siedziałyśmy już w moim samolocie. Odetchnęłam z ulgą.
- A Emilly Tomas rozmawiał z Leonem ?
- Nie. Leon nie odbiera.
- A ode mnie odebrał za każdym razem jak do niego dzwoniłam.
- Naprawdę? - Spytała zdziwiona - ode mnie i od Tomasa nie odbiera.
- Tak na prawdę . Zadzwonię do niego teraz i zobaczę czy odbierze - powiedziałam i wyciągnęłam telefon.
- Dobra, dzwoń! - Wybrałam jego numer i zadzwoniłam.
Po dwóch sygnałach odebrał  .
- Halo ? - zaczęłam.
- Ta za halo to w mordę walą. - Powiedział.
- Czy to znaczy ,że chcesz mnie uderzyć ?
- Nie bije bab.
- Serio ? Bo słyszałam ,że przedwczoraj prawie uderzyłeś Annabeth.
- Ta, Ona to se zmyśla bajeczki. - Zaśmiał się.
- A słyszałam ,że rzucasz karierę.
- To dobrze słyszałaś.
- A dlaczego ?
- Bo mi się już nie chcę robić?! - Spytał sarkastycznie.
- Leon co się z tobą dzieje?
- Nic - Odpowiedział bez zastanowienia.
- Nic ?! Leon przecież ty nigdy nie chciałeś rzucić kariery kochałeś ją . Co Ci odwala do jasnej cholery ?!- Krzyczałam.
- Ty mi odwalasz rozumiesz?! Ty się wpieprzyłaś w moje życie! A potem osadzałaś mnie o zdradę jak sama się puszczałaś!! - Krzyknął.
- Leon ja Cię nie zdradziłam zrozum to ! Kocham Cię bałwanie ! I nigdy nie przestałam !
- Ale ja przestałem!! A poza tym i tak ci nie wierzę!! Ty mi nie wierzyłaś to ja tobie również!!
- Leon ja Cię nie zdradziłam ! Myślisz ,że gdybym to zrobiła to leciałabym najwcześniejszym samolotem jaki jest do Nowego Yorku !? Co ?! - Krzyczałam , a po moim policzku spływały łzy.
- Nie obchodzi mnie to!!
- To dlaczego jeszcze dwa dni temu jak do ciebie przyszłam bo chciałeś się spotkać to mnie przepraszałeś i mówiłeś, że mnie kochasz ?
- Wtedy byłem głupi.
- Leon proszę Cię wiem ,że ty nie mówisz tego poważnie . Wiem jesteś zły ,że ci nie uwierzyłam , ale proszę cię ....
- Ja Ciebie też prosiłem! A co zyskałem?!... Nic! ...Więc ty też nic nie zyskasz!
- Leon wiem popełniłam wielki błąd nie wierząc Ci , ale nie przekreślaj nas !
- Ty już to dawno zrobiłaś.
- Leon rozumiem ,że chcesz ,żebym zniknęła z twojego życia ?! - Wybuchłam płaczem.
- Tak i to raz na zawsze!! - Krzyknął.
- Jesteś pewien ?
- Tak w stu procentach! - Rzuciłam telefonem i dalej płakałam.
- Violu! - Przytuliła mnie Emilly.
- Emilly dlaczego ja ?!
- Ciiii nie płacz. On tego nie mówił specjalnie. Był pewnie pod wpływem alkoholu.
- Nie ! On czuje już do mnie tylko nienawiść !
- Violu to nieprawda! On cię kocha!
- Emilly on wczoraj mi to samo powiedział ! Że mnie nie kocha i że chciał tylko zaliczyć.
- Violu to tylko z emocji. - Próbowała go usprawiedliwić.
- Nie usprawiedliwiaj go ! To zwykły cham który chce tylko zaliczyć każdą dziewczynę !
- On taki nie jest!
- A ja nie jestem modelką ! Emilly on jest jedynie dupkiem !
- Jak chcesz. Ja już nic nie mówię.
- Emilly dlaczego ja się w nim zakochałam ?
- Nie pytaj mnie tylko twojego serca.
- Ale ono mówi mi ,że go kocham jak nikogo innego ! A rozum mówi że to dupek.
- Ja bym słuchała serca. - Powiedziała.
- Ja też słuchałam do póki nie usłyszałam tego co dzisiaj powiedział !
- Ale on zrobił to z emocji!!
- Jak wylądujemy to pojadę do niego i porozmawiam z nim na spokojnie . Jeżeli powie mi to samo co przed chwilą to będę miała pewność ,że chciał mnie przelecieć.
- Tak to dobry pomysł! Tylko, żeby patrzył ci w oczy.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kochani oto pierwsza część rozdziału 9 . Mamy nadzieję ,że się wam podobał :*Chcemy także przeprosić ,że tak długo  nic nie dodawałyśmy . Dziękujemy za tyle komentarzy i za PONAD 10000 wyświetleń . Jesteśmy bardzo szczęśliwe że mamy was :* Czekamy na wasze opinie
Cann  (J.V)i Komarek :*

8 mar 2014

Miejsce 1 Iza Blanco One Shot Leonetta ,,Tylko mnie kochaj"

*Violetta*
Na początku opowiem coś o sobie. Nazywam się Violetta, mam 26 lat i mam 7 letnią córeczkę Nicol. Aktualnie mieszkam z nią w Madrycie. Mam wspaniałą przyjaciółkę Fran która ze względu na mnie także przeprowadziła się do Madrytu. Cieszę się, że przy mnie jest. Zawsze umie mnie pocieszyć. Jest dla mnie jak siostra. Pozostaje jeszcze jedno pytanie. Czyje to dziecko? Niestety, a może stety jest to dziecko Leona.  

*8 lat wcześniej*
Kiedy zrobiłam TO z Leonem byłam szczęśliwa, ale później niestety było coraz bardziej pod górkę. Kilka dni później dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Na początku nie byłam z tego faktu zadowolona, ale później wręcz przeciwnie skakałam z radości. Bardzo się wtedy cieszyłam, że za 9 miesięcy przyjdzie na świat dziecko moje i Leona. Myślałam już, że nic nie może mi zepsuć dnia, ale się myliłam. Gdy siedziałam na kanapie ciesząc się, że jestem w ciąży zadzwonił dzwonek (Jakby co Violetta mieszka sama). Powolnym krokiem podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Za drzwiami stała ta szmata Stephie. Nienawidzę jej. Ciągle próbuje zniszczyć związek mój i Leona.
- Po co tu przyszłaś? - spytałam groźnym tonem
- Spokojnie przyszłam tylko na chwilę
- Gadaj szybko!
- Przekaż tylko Leonkowi to zdjęcie - powiedziała i wyjęła z torebki zdjęcie USG. Podała mi je i uśmiechnęła się szyderczo.
- Weź je sobie i je osobiście przekaż - podarłam te zdjęcie USG i rzuciłam nim w nią. Trzasnęłam drzwiami i się rozpłakałam. Jak on mógł mi to zrobić? Rozpłakałam się jeszcze bardziej i pobiegłam na gorę się spakować. Nie mogłam znieść myśli, ze Leon mnie zdradził. W międzyczasie zadzwoniłam do Fran. Powiedziałam jej, że wyprowadzam się do Madrytu i żeby się o mnie nie martwiła. Po jakimś czasie Fran była u mnie ze spakowaną walizką. Byłam jej wdzięczna , że tyle dla mnie robi. Opowiedziałam jej o wszystkim co się stało. Powiedziałam jej także o tym, że jestem w ciąży. Fran mnie wspierała i mówiła, że wszystko będzie dobrze. Według mnie to są tylko puste słowa. Nic nie będzie dobrze. Nie wiem jak sobie z tym poradzę. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy to było usunięcie ciąży. Ale po jakimś czasie zdecydowałam, że jednak nie usunę ciąży. W końcu to co jest we mnie to też człowiek. Zamówiłyśmy 2 bilety do Madrytu i już następnego dnia poleciałyśmy tam.

*Teraźniejszość*
Dzisiejszego dnia wracam z Nicol do Buenos Aires. Przez te kilka lat dużo się zmieniło. Nicol jest już dosyć duża. Ma bardzo piękny głos i jest podobna do Leona. Często muszę ją okłamywać. Nicol wie tylko, że jej tata ma na imię Leon. Nic więcej. Kiedy się pyta czemu nie ma przy nas Leona, nigdy nie wiem co jej odpowiedzieć. Moja najczęstsza odpowiedź to ,, Tata musiał wyjechać na jakiś czas". Przykro mi, że ją okłamuję i, że musi wychowywać się bez ojca.  
Jestem już z moją córeczką w moim starym domu. Zdecydowałam, że lepiej żeby Nicol poznała swojego ojca. Dowiedziałam się, że pracuje on w jego własnej firmie. Postanowiłam, że postaram się tam o pracę. Pomyślałam, że oboje się poznają podstępem. Opowiedziałam o wszystkim Nicol. Ona po krótkim namyśle się zgodziła. Odprowadziłam ją pod drzwi Verdasa, dałam jej do rączek karteczkę i schowałam się niedaleko tak by wszystko słyszeć. Skąd wiedziałam gdzie mieszka?? Fran wyciągnęłam adres od Fede - najlepszego przyjaciela Leona.

*Leon*
Siedziałem sobie na kanapie oglądając telewizję, gdy nagle zadzwonił dzwonek. Kiedy otworzyłem drzwi moim oczom ukazała się mala dziewczynka która miała około 6 lat. Miała ona długie, brązowe włosy i piękne zielone oczy. Ubrana była w piękną zieloną sukienkę i czapkę z daszkiem. Jednym słowem wyglądała ślicznie, ale kogoś mi przypominała. W ręce trzymała chyba jakiś list.
- Dzień dobry - powiedziała tym swoim pięknym głosikiem
- Cześć, zbierasz na komputer, rower czy złamały ci się skrzypce?
- Mam kasę 
- No to o co chodzi? - spytałem zdezorientowany
- O nic ... Tylko mnie kochaj
- Mała
- No bo jesteś moim tatą - powiedziała z uśmiechem i podała mi list który dotychczas trzymała w rączce.
Przez chwilę się zawahałem, ale wpuściłem ją do środka. Usiadłem na kanapie, a ona obok mnie. Otworzyłem kopertę, a moim oczom ukazał się list. Natychmiast zacząłem go czytać.

Drogi Leonie!
Mam do Ciebie prośbę. Zajmij się Nicol kilka dni, a najdokładniej 5. Jest to twoja córka. Może nie wiesz kim jestem, ale ja bardzo dobrze wiem kim jesteś ty. Jest to jedyna moja prośba. Piątego dnia ( piątek ) spotkajmy się w parku o godzinie 15.00 na ulicy Jesiennej 7. Na pewno wiesz o który park mi chodzi. Mam nadzieję, że dobrze się nią zajmiesz.

Postanowiłem, że się nią zajmę najlepiej jak potrafię. W końcu to najprawdopodobniej moja córka. 
Nie wiedziałem od kogo jest ten list. Muszę się nią zająć. W końcu nie odwiozę ją na policje i nie powiem, że znalazłem dziecko, bo uznają, że jestem chory psychicznie. W końcu to prawdopodobnie moja córka. Bardzo przypominała mi kogoś, ale nie mogłam sobie przypomnieć kogo. Usiadłem na kanapie i zacząłem rozmowę z dziewczynką
- Jak masz na imię?
- Nicol - odpowiedziała z tym jej pięknym uśmiechem
- Śliczne imię, a jak masz na nazwisko? - spytałem także z uśmiechem
- Saramega (Ma nazwisko po mamie Violetty)
- Co to za nazwisko? Nie słyszałem jeszcze takiego nazwiska.
- Normalne jak każde inne - powiedziała dziewczynka
- To może opowiesz mi coś o sobie?
- Mam na imię Nicol, mam 8 lat i kocham śpiewać, kiedyś chciała bym zostać piosenkarką
- To dobrze się składa bo ja też kocham muzykę. Gram na gitarze i keyboardzie. Może pośpiewamy razem?
- No dobrze, a co zaśpiewamy tatusiu?
Gdy to usłyszałem zrobiło mi się cieplej na sercu. Pokochałem tą dziewczynkę. Jest naprawdę cudowna.
- A co byś chciała księżniczko zaśpiewać?
- A znasz może piosenkę En mi mundo? - spytała z tym jej cudownym uśmiechem
- No jasne, że znam chodźmy.
Wziąłem dziewczynkę za rączkę i podeszliśmy do gitary. Zacząłem grać a Nicol śpiewać. Jej głos jest cudowny. Mógłbym jej słuchać godzinami. Po skończonym śpiewaniu poszliśmy na kanapie i dalej rozmawialiśmy. Dowiedziałem się od niej wielu ciekawych rzeczy. Mianowicie też ma uczulenia na truskawki tak jak ja, oprócz śpiewu kocha też tańczyć i uwielbia rysować. Z minuty na minutę wiedziałem o niej coraz więcej rzeczy tak samo jak ona o mnie. Zawsze chciałem mieć córkę. Podczas naszej rozmowy zadzwonił mój telefon. Gdy spojrzałem na ekran telefonu okazało się, że to moja asystentka.
- Halo
- Leon chciałam cię poinformować, że została przyjęta nowa osoba która od jutra będzie z tobą pracowała
- No dobrze to wszystko? - spytałem bo jak najszybciej chciałem zakończyć rozmowę i dalej rozmawiać z Nicol
- Tak to wszystko. Do jutra
- Do jutra - powiedziałem i się rozłączyłem

- To jak księżniczko chyba pora spać - zwróciłem się do Nicol

- No dobrze
- Masz może jakąś pidżamkę - spytałem
- Nie
- Na szczęście została jakaś po mojej kuzynce, chodź zaprowadzę cię do pokoju w którym będziesz spała
Wziąłem ją za jej malutką rączkę i razem udaliśmy się do pokoju na górze. Był to pokój którego nie używałem. Ściany była pomalowane na jasny róż, a na podłodze leżał chodnik w odcieniach jasnego fioletu. Puściłem na chwilę jej rączke i podszedłem do szafy. Wyciągnąłem z niej różową pidżamkę.

- Dziś będziesz musiała spać w tej pidżamce, ale jutro pójdziemy do sklepu i kupimy ci jakieś rzeczy dobrze?

- Dobrze
- To ty leć się przebrać i idź spać dobranoc - powiedziałem i już miałem wychodzić, gdy zatrzymała mnie Nicol
- Tatusiu ... dziękuję, dziękuję za wszystko - powiedziała, podeszła i mnie przytuliła
- Nie masz za co dziękować. Dla mnie najważniejszą rzeczą jest to, że mam cię przy sobie
Po skończonym przytulasie, wyszedłem z pokoju mówiąc ,,Dobranoc słoneczko". Poszedłem do siebie i położyłem się spać myśląc o tym co dzisiaj się stało. Nigdy tego dnia nie zapomnę. Cieszę się, że poznałem moją córkę. Po chwili Morfeusz zabrał mnie do siebie.
*Violetta*
Bardzo cieszyłam się, że dostałam pracę w firmie Leona. Pracując tam będę mogła obserwować i moją córeczkę i Leona. Nicol doskonale o tym wie, że będę tam pracować i ma udawać, że mnie nie zna. Tęsknię za Nicol, ale Leon też ma prawo żeby chociaż na ten tydzień być z Nicol. Nie wiem co zrobię potem jak się dowie, że to też moje dziecko. Może znowu wyjadę, a może zostanę. Nie wiem. Czas pokaże.

*Następny dzień*

*Leon*
Muszę dziś iść do pracy tylko z kim ja mam zostawić Nicol? Zastanawiałem się i nic nie wpadło mi do głowy. Postanowiłem, że jednak wezmą ją ze sobą do pracy. Dałem jej jakiejś stare ciuchy mojej kuzynki. Po zjedzeniu śniadania ruszyliśmy do firmy. Gdy siedzieliśmy w samochodzie ponownie zacząłem rozmawiać z dziewczynką.
- A jak wygląda twoja mama?
- Mam oczy, włosy, buzie i uszy
- A nos? - spytałem śmiejąc się
- Ma
Po jakimś czasie byliśmy już w firmie. Na szczęście po drodze kupiłem kredki i zeszyty żeby mała miała co robić. Skierowaliśmy się prosto do mojego, a od dzisiaj też jakiejś nowej dziewczyny gabinetu. O dziwo były już tam wstawione dwa biurka. Niedaleko biurek stała też biła kanapa. Poprosiłem Nicol żeby tam usiadła i porysowała lub czymś się zajęła bo ja muszę pracować. Ona powiedziała, że to rozumie i usiadła na kanapie i zaczęła rysować. Po kilku minutach drzwi gabinetu się otworzyły i weszła do niego piękna kobieta.
Wstałem i przywitałem się z nią.
- Cześć jestem Leon 
 i od dzisiaj będziemy razem pracować
- Violetta Castillo, miło mi
- Tu jest twoje miejsce - powiedziałem po czym wskazałem na biurko
- Dobrze, dziękuję. Mam nadzieję, że będzie nam się razem dobrze 
pracowało - powiedziała Vilu
- Ja też - powiedziałem i zasiadłem za biurkiem
Violetta podeszła do Nicol i zaczęła do niej mówić
- A ty ślicznotko jak się nazywasz?
- Nicol
- A ja Violetta
Po tych słowach zabraliśmy się do pracy. Bardzo spodobała mi się Vilu. Była taka miła. Po skończonej pracy we trójkę poszliśmy do kawiarenki. W towarzystwie Vilu czułem się wspaniale. Była ona naprawdę cudowną kobietą.

*5 dni później*

Przez te 5 dni bardzo dobrze zajmowałem się Nicol. Kocham ją i cieszę się, że ją spotkałem. Jest jeszcze Vilu. Jest cudowną kobietą i przez te kilka dni trochę zbliżyliśmy się do siebie. Niestety dziś jest ten dzień w którym będę musiał przekazać Nicol w ręce jej matki. Z jednej strony się cieszę bo poznam kim jest jej matka, a z drugiej nie bo już nigdy mogę mojej córki nie zobaczyć. Powoli dochodziła godzina spotkania. około 14.50 udaliśmy się do parku. Nie wiedziałem komu mam ufać i wierzyć. Ciągle niecierpliwie patrzyłem na każdą kobietę przechodzącą obok nas. Po jakimś czasie podeszła do nas Vilu, a Nicol pobiegła do niej krzycząc MAMA!!. Nie mogłem uwierzyć w to, że Violetta mnie okłamała. Podeszła do mnie z Nicol za rączke i powiedziała niepewnie
- Cześć
- Czemu mnie okłamałaś?
- Nie mogłam powiedzieć Ci prawdy - powiedziała ze łzami w oczach
- Mów co chcesz ja już ci nie wierzę - powiedziałem i odszedłem.
Nie mogłem uwierzyć w to, że Vilu mnie okłamała. Cieszyłem się, że chociaż mam numer Nicol. To, że Vilu mnie okłamała nie zniszczy moich relacji z córką. Postanowiłem, że postaram się wybaczyć Vilu. W końcu musiała mieć jakiś powód skoro to ukrywała. Jak najszybciej wróciłem do parku. Po około 15  minutach byłem na miejscu. Rozglądałem się ciągle i nadal nie mogłem ich znaleźć wzrokiem. Podczas, gdy poszukiwałem Nicol i Violettę zadzwonił mój telefon. Była to moja asystentka.

*Rozmowa telefoniczna Leona*

- Coś się stało? - spytałem zaniepokojony

- Tak. Chciałam Cię tylko poinformować, że Violetta Castillo złożyła wymówienie

Załamałem się. To oznacza, że mogę ich już nigdy nie spotkać.

- A mogę jeszcze wiedzieć kiedy złożyła wymówienie? - spytałem z nadzieją w głosie

- Dosłownie 2 minuty temu

- Dobrze dziękuję



Powiedziałem i się rozłączyłem. Bardzo szybko pobiegłem do domu po samochód i pojechałem do firmy. Wyszedłem z samochodu i udałem się w stronę firmy. Gdy byłem niedaleko wejścia do budynki zobaczyłem Vilu pakującą ostatnią rzecz do samochodu. Zacząłem do nie szybko biec krzycząc ,,Violetta zaczekaj". Vilu tylko spojrzała na mnie ze łzami w oczach, jak najszybciej wsiadła do samochodu i odjechała. Przez moją głowę przechodziło wiele okropnych myśli. Myślałem, że straciłem je na zawsze. Kiedy załamany wracałam do samochodu usłyszałem dźwięk który informuje, że dostałem SMS-a. Wyjąłem telefon z kieszeni i odczytałem wiadomość


Od Nicol♥"

Lotnisko, ulica muzyczna 21, Szybko !


Czyli Violetta znowu chciała wyjechać z naszą córką. Nie mogę na to pozwolić. Pokochałem je obie.. Szybkim krokiem skierowałem się do mojego samochodu. Wsiadłem do niego i bardzo szybko zacząłem jechać na lotnisko. Mam nadzieję, że zdążę. Moje życie bez nich straci sens. Lotnisko jest jakieś kilka kilometrów  stąd. Po około 30 minutach drogi byłe na miejscu. Biegałem po lotnisku i szukałem moich dwóch skarbów. Podczas poszukiwań usłyszałem głos który informuje o bieżących samolotach.

- Samolot nr.7 lecący z Buenos Aires do Madrytu właśnie odleciał

Załamałem się lekko, ale w głębi duszy nadal miałem nadzieję, że to nie był samolot w którym leciały moje dwie kruszynki. Po chwili znowu usłyszałem powiadomienie.

- Samolot nr.9 lecący z Buenos Aires do Argentyny zaraz odleci. Proszę o stawienie się przed wejściem do samolotu.

Po usłyszeniu tego jak najszybciej mogłem pobiegłem w stronę wejsćia do samolotu. Wzrokiem zacząłem szukać mojej wspaniałej córeczki i mojej kochanej Vilu, ale ciągle nie mogłem ich znaleźć. Gdy już miałem skończyć poszukiwania bo myślałem, że straciłem je na zawsze zobaczyłem dwie najważniejsze kobiety w moim życiu stojące z walizkami. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Nicol najwyraźniej oczekiwała, że przyjdę bo gdy mnie zobaczyła to podbiegła do mnie krzycząc

- Tata !

I mnie mocno przytuliła. Kocham ją i Vilu najbardziej na świecie.



*Violetta*

Stoję z Nicol przed wejściem do samolotu. Tak, znowu uciekam od problemów. Przykro mi, że Leon mi nie wybaczył, ale życie toczy się dalej. Nicol bardzo się cieszyła, że chociaż 5 dni spędziła z Leonem. Wiem, że będzie za nim tęsknić. Prawdę mówiąc to ja też będę za nim tęsknić. Przez te 8 lat kiedy go nie widziałam moje uczucia do niego nie wygasły. Kiedy miałyśmy wchodzić na pokład Nicol puściła moją rękę i pobiegła gdzieś krzycząc

- Tata!

Czy to prawda? Leon jest na lotnisku? Przyjechał nas zatrzymać? W głowie miałam miliony pytań, a zero odpowiedzi. Odwróciłam się w stronę w którą pobiegła Nicol. I kogo zobaczyłam? Leona we własnej osobie. Patrzyłam na tą piękną scenkę na której Leon przytulał się z moją poprawka naszą córeczką. Po chwili podszedł do mnie trzymając Nicki za rączkę.

- Violu przepraszam, że cie nie wysłuchałem. Kocham was i nie wyobrażam sobie życia bez was. Wybaczysz mi?

Po chwili zastanowienia odpowiedziałam
- Leon no jasne, że ci wybaczę

Po chwili przybliżyliśmy się do siebie i złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Brakowało mi go przez te 8 lat.

*6 lat później*

Siedzę właśnie na ławce w parku wtulona w Leona. Nasza dwójka dzieci – Nicol i Ania  biegają, bawią się. Tamtego pamiętnego dnia kiedy jednak nie wyjechałam wyjaśniłam sobie wszystko z Leonem. Okazało się, że wcale nie przespał się ze Stephie czyli najprawdopodobniej te USG było sfałszowane. Rok po tym co nas zatrzymał oświadczył mi się, a niedługo potem wzięliśmy ślub. A teraz? Teraz jesteśmy szczęśliwą rodziną. A mam jeszcze jedną wiadomość z której bardzo się cieszę. Mianowicie jestem już trzeci raz w ciąży. W moim brzuszku jest już kolejny Verdasek. Już za 3 miesiące na świat przyjdzie nasze kolejne dziecko. Nie wiemy jaka jest płeć bo chcemy żeby to była niespodzianka. Cieszę się, że mam przy sobie Leona i dwójkę, a niedługo trójkę naszych dzieci. Lepszego życia nie mogłam sobie wymarzyć.

7 mar 2014

Miejsce 2 - Klaudia Jagła One Part ~ Leontta - Podróż do gwiazd...

                                Mały sześcioletni chłopczyk siedzi sam zamknięty w czterech ścianach swojego pokoju. Wypłakuje swoje szmaragdowe oczy w tęsknocie za śliczną pięciolatką Violettą Saramego. Dziewczynka zmarła dwa miesiące temu zakatowana przez pijanego chłopaka jej mamy Germana Castillo. Dziewczynka była piękną, mądrą i żywiołową osóbką, bardzo ważną wręcz najważniejszą na świecie dla Leona Verdasa. Była nie tylko jego najlepszą i jedyną przyjaciółką. Była kimś o wiele ważniejszym... miłością jego życia. Dokładnie tak to należy określić. Kiedy Viola odeszła, odszedł też jego uśmiech a jego życie straciło sens... Nie chciał wyrzucić jej z głowy. O nie. Pragnął na zawsze zatrzymać ją w swoim sercu i umyśle. - Obiecuję że nie zakocham się w żadnej innej dziewczynie - wyszeptał kiedy się z nią żegnał po raz ostatni w szpitalnej kostnicy.
                                   Minęło już dwa miesiące od jej śmierci... dla niego było to dwa lata. Nie chciał jeść ani pić i nie wychodził z domu. Chciał dołączyć do Violetty i być szczęśliwym z nią. Co noc śnił o ich wspólnych podróżach po przestworzach... Nie potrafił zrozumieć dlaczego taką dobrą dziewczynkę spotkała tak okrutna śmierć... Najgorsze w tym wszystkim było to, że on mógł ją ochronić, gdyby nie pozwolił jej wrócić do domu nie doszło by do tego do czego doszło i Viola by żyła... Leon obwiniał się o jej śmierć ponieważ pozwolił jej wyjść a raczej kazał by opuściła jego dom. Obraził się na nią że wyjeżdża z mamą do Madrytu i zostawia go samego. Miał wrażenie, że to właśnie przez to pan German ją zabił... ale prawda była inna. Mała Viola wracając od Leona zobaczyła chłopaka jej mamusi całującego jakąś panią. Pobiegła do domu i powiedziała o tym mamie. Maria zawsze wierzyła swojej córce więc gdy tylko German wszedł do ich domu zrobiła mu awanturę i z nim zerwała... przez przypadek powiedziała że wie o tym od Violi. Trzydziestolatek się wściekł. Pobiegł do pokoju dziewczynki i zaczął ja bić i kopać. Maria próbowała coś z tym zrobić ale była zbyt słaba by odciągnąć mężczyznę od swojej nieprzytomnej już córeczki. Wezwała policję i pogotowie. Tylko tyle mogła zrobić... Lekarze robili co było w ich mocy aby ocalić pięciolatkę, niestety obrażenia były zbyt duże. Płuca dziewczynki zostały przebite przez jej połamane od uderzeń żebra... Po tygodniu dziewczynka otworzyła oczka, spojrzała na swoją mamę i Leosia którego kochała. Szepnęła: - Zawsze będę przy was - zamknęła oczy i ostatni raz wciągnęła do noska zapach perfum zielonookiego chłopca i swojej mamy po czym odeszła...Leon jednak nie wiedział co zdarzyło się po tym jak dziewczynka opuściła jego dom nie wiedział dla tego się obwiniał... Sześciolatek był zmęczony. Położył się i zasnął pogrążając się we wspomnieniach.
 ~ ~ 
- Leosiu... nie obwiniaj się proszę o moją śmierć. To nie przez naszą kutnie ... To przez to że w parku widziałam pana Germana całującego inną panią i powiedziałam to mamusi ... - wypowiedziała dziewczynka gładząc go po ramieniu.
 - To prawda czy próbujesz mnie pocieszyć? - zapytał chłopiec patrząc w piękne czekoladowe oczy pięciolatki.
- Leoś ... Taka jest prawda. Niema ani grama winy po twojej stronie - powiedziała dziewczynka i mocno przytuliła swojego rozmówcę...
- Zabierz mnie ze sobą - szepnął chłopczyk kiedy miała odejść.
- Jeśli przestaniesz się obwiniać dostrzeżesz jeszcze piękno tego świata - odszepnęła i uśmiechnęła się smutno do szatyna.
- Chcę być z tobą ...- powiedział chłopczyk łamiącym się głosem.
 - Zabiorę ciebie w podróż do gwiazd ... ale najpierw musisz przestać obwiniać się za moją śmierć Leosiu - powiedziała Viola i starła łzę z jego policzka.
 - Zostań ... Proszę - powiedział błagalnie sześciolatek.
- Nie mogę Leoś. Na mnie już pora - odpowiedziała dziewczynka i odwróciła się do okna.
- Proszę Violu - powiedział Leon i złapał ją za nadgarstek. Dziewczynka odwróciła się do niego i szepnęła:
 - Do zobaczenia - po czym rozpłynęła się i zniknęła.
 ~ ~ 
Leon usiadł na łóżku. Myślał że to sen ale na szybie dostrzegł napis: Zabiorę ciebie W podróż do gwiazd. Tylko ty i ja... Viola W tych kilku słowach znalazł potwierdzenie tego, że ona naprawdę go odwiedziła. Zrozumiał, że nie jest winien śmierci swojej przyjaciółki. Nadal za nią tęsknił... nawet bardziej niż przed tą wizytą. Zrezygnowany opadł na poduszki i zamknął oczy. Oplotła go ciemność ... po chwili ujrzał ją w cudownej białej sukience sięgającej kostek i cudownymi skrzydełkami u ramion. On sam ubrany był w białe spodnie będące rurkami i białą rozpiętą koszulę pod którą znajdował się biały T-shirt. Violetta uśmiechnęła się do niego i ujęła go za rękę. Ujrzał za jej plecami złotą bramę ...
- Violu czy ja umarłem? - zapytał chłopczyk lekko przestraszony.
- Tak Leosiu - odpowiedziała Violetta prowadząc go wolniutkim krokiem w stronę złotej bramy raju.
- Ale jak to? Przecież byłem zdrowy - chłopczyk nadal nie dowierzał.
- Żałujesz? - zapytała dziewczynka zatrzymując się i puszczając dłoń chłopca.
- Nie wiem - szepnął spuszczając wzrok na swoje bose stopy.
- Leoś stąd jeszcze możesz wrócić ... po przekroczeniu bramy nie będziesz miał drogi powrotnej - powiedziała dziewczynka kładąc dłoń na jego ramieniu - decyzja należy do ciebie - dokończyła.
-Jeśli wrócę na ziemię to kiedy cie znowu zobaczę? - zapytał chłopiec ze łzami w oczach.
- Nie wiem Leosiu. Masz niewiele czasu na podjęcie decyzji - powiedziała dziewczynka i otarła łzę z jego policzka.
- Chcę być z tobą - szepnął sześciolatek i ujął dłoń swojej przyjaciółki.
- Jesteś pewien swojej decyzji? - zapytała pięciolatka.
- Tak jak tego, że twoje oczy są czekoladowe - odpowiedział. Dziewczynka ponownie zaczęła prowadzić go po schodkach z chmur w stronę złotej bramy... Kiedy przekroczyli jej próg, skrzydła zamknęły się za nimi ...

28 lut 2014

OS Marcesca ,,Zwrot o 180 stopni " Naty Verdas trzecie miejsce


Szesnastolatek podszedł do starszego siwego mężczyzny, usiadł obok

niego na kanapie i zapytał swojego dziadka Marco:
- Dziadku w jakich okolicznościach spotkałeś babcię Francescę? -
słysząc to pytanie, staruszek uśmiechnął się lekko do swoich myśli.
- Jest to raczej dość zwyczajne historia, ale jeśli masz ochotę, to z
chęcią ci ją opowiem.
- Opowiedz ją dziadku, bardzo chętnie jej posłucham - mężczyzna
ponownie się uśmiechnął
i zaczął opowiadać...

Opowieść Marco:

   Na początek należy nadmienić, że miałem wtedy 19 lat i pracowałem w
knajpce, która ulokowana była w pobliżu szkoły muzycznej o nazwie
Studio21. Była to dobra praca, byłem w stanie się z niej utrzymać.
Większość dni spędzonych tam była do siebie podobna : codziennie
podczas prawie każdej przerwy wpadali moi przyjaciele, którzy uczyli
się we wcześniej wymienionej przeze mnie szkole muzycznej. Ale jeden
własnie z tych wielu przepracowanych tam dni zapamiętam do końca
życia...
Wstając tamtego dnia o 7 rano, jak w każdy zresztą poniedziałek,
myślałem, że będzie to dzień jak każdy inny. Nie sądziłem wtedy, że
tamtego dnia cały mój świat obróci się o 180 stopni. A tak właśnie się
stało. Dzień zaczął się jak każdy poprzedni, a każdy kolejny po nim
był już tylko lepszy. W ów poniedziałek wielu z moich znajomych
musiało w trakcie długiej przerwy odbyć karę u Gregorio - to był taki
śmieszny typ. Przyszły tylko moje przyjaciółki Violetta i Camilla
przyszły jak zwykle w świetnych nastrojach. Razem z nimi weszła
najpiękniejsza dziewczyna, jaką kiedykolwiek widziałem w swoim życiu.
Kiedy na mnie spojrzała i uśmiechnęła się do mnie, to zmiękły mi
kolana i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Na szczęście byłem
wtedy za ladą, więc nikt nie widział mojej chwili słabości.
Hmm... Chwili... W ten  pamiętny poniedziałek po ich wyjściu nie
mogłem się na niczym skupić. Myliłem zamówienia i prawie wyleciałem z
pracy. Dziewczyna przychodziła do knajpki razem z resztą każdego dnia.
Codziennie się do mnie uśmiechała, a ja uśmiechałem się do niej... Po
paru dniach już nie myliłem zamówień i wszystko było prawie w
porządku. No, może poza tym, że zakochałem się w czarnowłosej
nieznajomej, a one nie zwracała na mnie uwagi. Przynajmniej tak wtedy
myślałem. Tydzień później Studio było zamknięte i knajpka świeciła
pustkami, a mój szef był na jakimś wyjeździe. Siedziałem więc sam w
pustej knajpce i układałem pasjansa na ladzie. Nagle do środka weszła
Ona. Wyglądała na trochę zaskoczoną, ale usiadła przy jednym ze
stolików i uśmiechnęła się do mnie.
Odłożyłem karty, podszedłem do niej z uśmiechem i zapytałem:
- Coś podać?
- Poproszę sok pomarańczowy -poszedłem po jej zamówienie, podałem jej
po chwili i wróciłem za ladę, do układania pasjansa. Ale nie było to
już aż tak ciekawe, jak jeszcze parę minut wcześniej. Wolałem
ukradkiem spoglądać na dziewczynę. Na chwilę udało mi się odwrócić
myśli od niej i zająć pasjansem, ale nie trwało to zbyt długo, bo po
chwili zauważyłem nad ladą cień. Zanim się zorientowałem, kobieca ręka
kończyła za mnie pasjansa. Gdy skończyła, spojrzała mi w oczy i
uśmiechnęła się do mnie. Nie bardzo wiedziałem co mam zrobić, ale
również się do niej uśmiechnąłem.
- Nie mieliśmy jeszcze okazji się poznać - wydukałem - jestem Marco.
- Ja jestem Francesca, miło mi...
- Mi również - po chwili się rozkręciłem i zacząłem bajerę - bardzo
ładne imię, tak samo jak jego właścicielka - powiedziałem, a ona się
tak śliczni zarumieniła i spuściła wzrok na ladę.
- Dziękuję - odpowiedziała po chwili trochę zakłopotana, nie patrząc
na mnie - ile płacę?
- Sekundę - wziąłem z lady kawałek kartki i ołówek. Napisałem na
kartce swój numer telefonu i podałem go dziewczynie - niech będzie to
na koszt firmy - posłałem jej ciepły uśmiech. Wzięła karteczkę i
uśmiechnęła się promiennie. Potem wyszła. Nie przychodziła przez kilka
dni. Szef pozwolił mi coś zaśpiewać w jego knajpce. Zaczynałem śpiewać
gdy do knajpki weszli moi znajomi i Francesca. Bez zastanowienia
zacząłem dla niej śpiewać. Ona się uśmiechnęła i po chwili wzięła
drugi mikrofon i zaczęła śpiewać razem ze mną, patrząc mi w oczy.
Podałem jej rękę i pomogłem wejść na scenę. To była najwspanialsza
chwila w moim życiu. Po kilku dniach postanowiliśmy się spotkać.
Później spotykaliśmy się coraz częściej. A w dniu moich 20 i jej 19
urodzin stanęliśmy przed ołtarzem i obiecaliśmy sobie przed Bogiem, że
zawsze będziemy razem. Jak do tej pory dotrzymujemy danej sobie owego
dnia obietnicy. Jestem bardzo szczęśliwy z moją ukochaną Francescą.

Po zakończeniu opowieści Marco uśmiechnął się do wnuka i zauważył
stojącą w drzwiach Francescę, która miała łzy wzruszenia w oczach...
Podszedł do niej i otarł łzy, po czym delikatnie pocałował ją w czoło,
a ona się do niego przytuliła.
- Dziadku to była wspaniała historia - odezwał się nastolatek.
- O tak Xavier, masz rację - odezwała się Francesca do wnuka - A twój
dziadek ślicznie ją opowiada.
Wzruszam się za każdy razem, kiedy ją słyszę. - Uśmiechnęła się do
męża, a Marco ją ponownie do siebie przytulił. Szczęśliwi zmarli kilka
lat później w poniedziałek. Marco miał wtedy 81 lat, a Francesca 80.
Zostali pochowani w jednej trumnie, w swoich objęciach, z uśmiechami
na twarzach.

25 lut 2014

OS Zmieniłam się by poznać miłość- wyróżnienie - Karolina Verdas

Pewna szatynka siedziała w sali do tańca, myśląc ile zmieniłoby się w jej życiu, jakby poznała JEGO. Jej rozmyślanie przerwał chłopak szatynki. Nigdy go nie kochała, nigdy nie wierzyła w miłość. Zawsze rozkochiwała w sobie chłopaka, a potem kończył tak jak wszyscy inni, a mianowicie zostawał rzucony. Sprawiało jej to przyjemność. Chłopak podszedł do dziewczyny i pocałował ją w policzek. 
-Hej piękna!
-Cześć Diego.
-Masz ochotę na taniec, musimy przećwiczyć układ na zajęcia?
-Nie dzięki.
-Ej co jest słoneczko?
Usiadł przed nią i przyłożył swoją dłoń do jej dłoni i uśmiechnął się do szatynki.
-Diego, zrywam z tobą!
-I tak mam inną!
Chłopak odszedł, a ona wypełniła pierwszą część planu, aby stać się lepszą osobą. Postanowiła zmienić się na lepsze i poczekać ba NIEGO. Następnym krokiem jej planu była zmiana stylu. Wysłała Lu smsa, następnie do Fran i Cami, tylko nie do Nati, ona była tą "dobrą". Szatynka postanowiła właśnie taką być. Jej przyjaciółki były bardzo zdziwione, ale zaakceptowały to. Dziewczyny poszły po lekcjach do galerii. I oddały się zakupowemu szałowi, ponieważ każda chciała zmienić styl z wyzywającego na normalny. Po długich zakupach postanowiły pójść na wrotki. Kiedy były już na torze każda pojechała na wrotkach w inną stronę. Dziewczyna nie umiała zbytnio jeździć, ledwo co utrzymywała się stojąc. Kiedy już miało się odbyć spotkanie z podłogą, złapał ją zielonooki szatyn o zabójczym uśmiechu. Oboje poczuli motyle w brzuchu. Wpatrywali się w siebie przez długi czas, ale pierwszy odezwał się chłopak.
-Hej nic Ci nie jest?
-Tak...dzięki tobie.
-Jestem Leon, a ty śliczna?
Wtedy poczuła że jej policzki robią się czerwone. Nigdy nie czuła się tak przy żadnym chłopaku. Ledwo co wypowiedziała swoje imię. 
-V...vio..violetta.
Chłopak postawił ją i jeździli rozmawiając i śmiejąc się. Oboje myśleli o tym samym:
On/a jest cudowny/na. Chyba się zakochałem/łam!
Rozmawialiby dłużej lecz musieli już schodzić z toru. Pożegnali się i myśleli, że już nigdy się nie zobaczą. Ale mylili się.
                          ***
Następnego dnia
Na lekcjach szatynka nie mogła się skupić, myślała wciąż o zielonookim, który zawładnął jej sercem, tak, o Leonie.  Po zajęciach jak co miesiąc chodziła z dziewczynami wieczorem na imprezy. Tak było i dziś. Violetta właśnie szykowała się do wyjścia. Założyła obcisłą czarną sukienkę, do tego szpilki i miętową kurtkę dżinsową. Niedługo potem była już w klubie, gdzie przy jednej z kanap czekały na nią dziewczyny. Zdziwiła ją obecność Nati. Do Lu podszedł jakiś chłopak i poprosił ja do tańca. Z innymi dziewczynami było tak samo. Tylko ona siedziała sama. Postanowiła napić się drinka, tak też zrobiła. Wtedy z tłumu wyłonił się ON, w którym się zakochała. Podszedł do niej, rozmawiali, a kiedy puścili wolny kawałek poszli na parkiet. Tańczyli bardzo blisko siebie, oboje chcieli powiedzieć co czują. Leon już miał jej to wyznać, ale stchórzył i zamiast tego powiedział:
-Zakochałaś się kiedyś.
-Zmieniłam się aby poznać miłość. I teraz jestem zakochana.
-Ja tak samo.
Nastała chwila ciszy którą przerwała dziewczyna.
-Kim ona jest?
Spytała lecz potem żałowała tego.
-No więc... Jest szatynką, jest cudowna i wogóle i...
-I?
-I stoi przede mną.
Leon przybliżył się do niej, ona zrobiła to samo po chwili złączyli swoje usta w pocałunku, a cały świat jakby przestał istnieć.
                         ***
2 lata później
Violetta wyszła za Leona za mąż i teraz nosi w brzuchu małego Verdasa. Spodziewają się córeczki, oboje postanowili, że będzie się ona nazywać Leonetta.

21 lut 2014

Wyniki konkursu !

Kochani , jak sam tytuł mówi ogłaszamy wyniki konkursu na OS . No dobrze , na początku bardzo dziękujemy za 7 prac , wszystkie były ciekawe i widać było ,że się postarałyście . One shoty opublikujemy później .
Zaczniemy od wyróżnienia , które leci do .........

Karoline Verdas ! Gratulacje ! One shot ciekawy , ładnie , napisany bardzo nam się podobał , ale trochę za szybko wszystko się stało , ale i tak świetny !  Z kim chcesz dedyk ?

Teraz trzecie miejsce , a zajmuje je Nati Verdas z One shotem o Marcesce . Bardzo fajny pomysł . Spodobał nam się bardzo . Z kim chcesz dedyk i dyplom ?

Drugie miejsce to .................... Klaudia Jagła z pięknym one shotem o leonettcie . Bardzo dobrze napisany .   Z kim chcesz kolaż i dyplom ?

I pierwsze miejsce wędruje do













































Izy Blanco ! Której one-Shot o Leonettcie nas urzekł . Iza napisałaś piękny one-shot !!!!!! A z kim chciałabyś kolaże(2) ?

Pozostałym trzem dziewczynom , dziękujemy za wzięcie udziału w konkusie , napisałyście bardzo ładne one shoty . Piszcie dalej i się nie poddawajcie !

Całujemy mocno :*
J.V i Komarek

18 lut 2014

One Shot

Przeczytajcie notkę od OS jest bardzo ważna !

Piękna blondynka o błyszczących niczym gwiazdy oczach oraz pełnych czerwonych ustach zawsze należała do ludzi szczerych a przy tym inteligentnych. Potrafiła wyrażać się wobec innych szacunkiem i miłością którą obdarzała swoją rodzinę. Jej mama od najmłodszych lat uczyła,że najważniejszą rzeczą w życiu jest miłość,a jeszcze ważniejszą rodzina i wzajemna pomoc. Dziewczyna nie ukrywała podziwu który kierowała wobec swojej rodzicielki,rzadko ją widywała z powodu pracy trwającej całe dnie,w ten sposób zarabiała pieniądze na rodzinę jak i na nastoletnią córkę.Kiedy Smantha posiadała odrobinę czasu wolnego,trafiał on w ręce blondynki. Nastolatka ani razu nie zauważyła iskry zmęczenia u swojej mamy,mając kompletną nieświadomość,że ta chcę ukazać się z jak najsilniejszej strony i nie poddać się braku energii. Ludmiła mocno darzyła Samanthę uczuciem  jakim jest miłość. Każdego dnia wpatrywała się w swoją rodzicielkę i potrafiła wyobrazić sobie najgorsze rzeczy jakie mogą się stać. Obawiała się,że Samantha zawsze będzie tłumić wszystkie uczucia w sobie,co doprowadzi ją do całkowitego wycieńczenia a nawet bliskiej śmierci,nie wspominając już o jej ciągłej bezsenności. Nastąpił kolejny cudowny dzień,szczupłą blondynkę owiniętą w puszystą,jedwabistą kołdrę obudziły promienie słońca wlatujące przez jasnoniebieskie pokojowe okna. Kolorowe promyki zwinnie poruszały się na jej twarzy tworząc swój własny układ taneczny. Lekko uniosła dłonie do swojej gładkiej twarzyczki i delikatnie przetarła brązowe średniej wielkości oczęta swoimi zadbanymi rękoma.Energicznym ruchem zrzuciła z siebie beżową kołdrę w szare wzory i wstając skierowała się do kuchni. Pomieszczenie zawierało bladożółte ściany na których można było zauważyć różnego typu miniaturowe obrazki,okrągły,​biały alarm dymny zawieszony elegancko nad kuchenką oraz zawieszki na których wisiały przyrządy kuchenne takie jak drewniane łyżki i długie ,ostre noże z drewnianymi rączkami. Każdy blat była barwy ciemnego drewna oraz zawierał szuflady. Przy jednym z nich stała jasnoszara lodówka mieszcząca również u góry zamrażarkę. W zlewie natomiast walało się mnóstwo garnków jak i rondelek napełnionych wodą. Nastolatka sięgnęła do górnych drewnianych półek,lecz kiedy ujrzała brak małych śniadaniowych talerzy posmutniała i wyjęła ostatni obiadowy znajdujący się tuż nad miejscem w którym stały małe szklane talerzyki. Położyła owy talerz na blat i rozejrzała się nad sztućcami,blondynce zajęło jedynie kilka minut przygotowanie śniadania a konkretniej dwóch naleśników polanych sosem malinowym z bitą śmietaną.Oczywiście najważniejszy posiłek dnia przygotowała dla Samanthy która jeszcze pogrążała się w krainie snów. Wzięła plastikową tackę wiszącą na jednym z zawiasów niedaleko lodówki i położyła na niej porcelanowy talerz ze śniadaniem,łapią​c za specjalne uchwyty ruszyła wolnym kroczkiem do sypialni Samanthy. Cicho nacisnęła klamkę o kolorze jasnego srebra moherowych drzwi i równie cichutko popchnęła. Będąc w środku sypialni mającej klimat średniowiecza zmieszanego z współczesnością podeszła do łoża rodzicielki,a tackę ostrożnie postawiła na etażerce nocnej. Bez jakichkolwiek wahań ,tak samo jak postawiła tackę,tak samo usiadła na łóżku matki,uważnie się jej przyglądając złapała ją delikatnie za gładką dłoń i kontynuowała wpatrywanie się w tą zmęczoną twarz. Spostrzegła ostro czarne wory pod oczami,rozmazany​ tusz do rzęs na powiekach - Pewnie już zaschnięty - pomyślała,na czole było widoczne tysiąc zmarszczek podkreślających ciągłe zmęczenie kobiety. Twarz która zawsze mimo wszystko była uśmiechnięta,pokazała swoje prawdziwe obliczę. Gdy spała,można było u niej zauważyć nawet najmniejszy szczegół określający jej zmęczenie. Brązowe oczka ciągle patrzyły na tą smętną ,zmęczoną twarz z wyrazem żalu. Blondynka omal nie wydając łzy,pogrążyła się w myślach przymykając oczy. Nie mogła już znieść widoku tej biednej twarzy. Poczuła strzałę w sercu na myśl,że nie wie jak jej pomóc. Gdy lekko otworzyła swe oczęta ujrzała rozszerzające się powieki Samanthy,kiedy kobieta otworzyła oczy,była w nich jedynie pustka. Dopiero teraz,było to widać. Mimo swojego stanu uśmiechnęła się promiennie,nawet nie wiedząc,że córka już rozgryzła jej stan.
 - Witaj skarbie - wypowiedziała patrząc na szczupłą siedemnastolatkę trzymającą ją za dłoń.
- Mamo..Proszę. Nie przemęczaj się już tak. Jeszcze trochę i umrzesz z powodu braku senności. - wydusiła nie omal przez łzy,które starała się odpychać.
- Skarbie. Nie przesadzaj. To tylko lekkie zmęczenie,nic takiego. - Samantha powiedziała tak jakby na prawdę uważała swój stan jako mało krytyczny. Ludmiła nie wiedząc co już robić,próbowała z swoich ostatnich sił przekonać rodzicielkę o jej krytycznym stanie,lecz siły się wyczerpały, a kobieta nie przyjmowała tych słów na poważnie i uważała,że wszystko jest w porządku,nie zdawała sobie sprawy z tego,że tak na prawdę jest już bezsilna.
- No dobrze.. Na etażerce masz śniadanie. Tylko spróbuj mi go nie zjeść,a teraz niestety muszę się przyszykować do szkoły. - westchnęła przytulając się do rodzicielki. Chwilę później znajdowała się na korytarzu, skierowała się w stronę swojej sypialni gdzie miała zamiar się ubrać. Podeszła do szafy i otworzyła ją powolnym,bezsiln​ym ruchem.Wyjęła śliczną niebieską bluzkę w stylu vintage wiązaną z tyłu,a po chwili rażące białym kolorem jeansowe spodnie zwane "rurkami" i czarne niczym smoła baletki. Rzeczy oczywiście rzuciła na łóżku,zamknęła szafę i obróciła się niczym baletnica ściągając z siebie koszulę nocną jak i spodenki. Minutkę później błyszczała przed lustrową szafą w stroju który dodawał jej kobiecości.Potar​gane włosy postanowiła ułożyć na boku dając mocniejszy efekt stylizacji.Po jakimś czasie znajdowała się poza domem,idąc tą samą co zawsze drogą do wielkiego budynku.W pewnej chwili weszła do potężnego budynku szkoły pewnym krokiem,na korytarzu zauważając swoją przyjaciółkę ,podeszła do niej i przywitała się. Natalię znała od urodzenia,zawsze​ mogła się jej wyżalić a ta ją zawsze umiała rozweselić i doradzić. Razem ruszyły w stronę sali muzycznej,gdzie odbyć się miały zajęcia ze śpiewu. Nastolatka je uwielbiała i kochała wszystko co było związane z muzyką. Dzięki tej pasji mogła oderwać się od rzeczywistości. Po chwili zaczęła się lekcja. Blondynka słuchała z wielką uwagą każdego słowa wypowiedzianego przez nauczycielkę. Dziś miały się odbyć pierwsze przesłuchania do przedstawienia "Grease" Angie poświęciła połowę lekcji na wytłumaczeniu uczniom co będzie podczas eliminacji. Pomoc nauczycielki w rozgrzaniu głosów i dodaniu otuch dodała uczniom pewności siebie. Gdy wszystkie zajęcia minęły rozpoczęły się długo wyczekiwane​ przez wszystkich przesłuchania.Dziewczyna usiłowała walczyć z silnymi skrętami żołądka i nagłymi przypływami zimna. Nie potrafiła o niczym myśleć,w głowie tworzył się jej wielki wir braku koncentracji. Natalia jak mogła,ciągle starała się podciągnąć Ludmiłę na duchu,lecz bez żadnych skutków.
Chwilę później do jej uszu dotarł ten głos. Głos wymawiający jej imię. Poczuła teraz szybko dudniące serce i pot spływający po jej twarzy. Odetchnęła ciężko i weszła do średniej wielkości pomieszczenia gdzie siedziało jury.Mężczyzna o średnim wieku rozkazał jej się przedstawić. Z walącym jak lokomotywa sercem powiedziała swoje imię i nazwisko. Po chwili dobiegło pytanie 'Co nam zaprezentujesz?'​. Teraz w duchu podziękowała Angie,która podsunęła jej pomysł z piosenką Algo Se Enciende. Ten tytuł w przeciwieństwie do poprzednich jej zdań wypowiedziała z gracją i pewnością. Kiedy do uszu blondynki dotarła melodia,serce zwolniło swoje bicie. W umyśle roił się wir emocji a ręce ,które do tej pory były zdrętwiałe,ożyły​ wraz z nogami. Kiedyś by przeklęła swoje ciągłe zmiany głosowe,ale nie teraz. Dzięki tym swoim ciągłym 'zmianom' w głosie,obejmował​ on aż pięć oktaw z których jury byli zadowoleni. Cztery minuty minęły niczym strzał z bicza,a siedemnastolatka​ musiała już wychodzić by ustąpić salę innym. Wyszła z pomieszczenia posiadającego panelową podłogę wyglądającego jak drewno z szerokim uśmiechem na twarzy. Przebyła wzrokową wędrówkę w poszukiwaniu Natalii. Wykonała ją przez krótki czas gdyż dziewczyna siedziała wygodnie pod salką. - I jak? - zapytała podchodząc do przyjaciółki,ta jedynie odpowiedziała znanymi słowami - chyba dobrze. W tej chwili nie miała ani ochoty na rozmowę ani na wywiad.Wir myśli powrócił wraz z nagłymi przypływami zimna,lecz nie przejmując się tym zbytnio wyszła z budynku kierując się w stronę domu,z tego całego wiru wyłaniały się drukowane napisy 'M-A-M-A'. Pragnęła zobaczyć jej stan,lepszy bądź gorszy,liczyła na to,że będzie to pierwsze. Przyśpieszyła więc swój chód i w błyskawicznym tempie zaczęła biec.
Gdy dobiegła do domu jej wzrok dostrzegł karetkę. brązowe oczy zrobiły się szklane,do głowy dotarł najczarniejszy scenariusz.Niestety,tym razem prawdziwy. Przez oczy pełne łez zauważyła Samanthę. Tym razem wyglądającą niczym staruszka. Nawet w tej odległości było widać bladą skórę niczym trup,czarne wory pod oczami i jeszcze więcej zaschniętego tuszu zlewającego się z worami ciągnącego aż do ust. Wyglądała koszmarnie,jak duch z najstraszniejsze​go horroru.Twarz blondynki była cała klejąca i mokra od łez,na ostatnich siłach podbiegła bliżej. Kobietę już zapakowano do karetki,a siedemnastolatka​ jedyną czynnością którą mogła zrobić było zapytanie jednego z lekarzy co się stało. I tak zrobiła. Jedyne co usłyszała,to,to,​że muszą ją zawieść do szpitala. Po krótkim dialogu stała na chodniku i patrzyła na jadącą karetkę. Nawet nie miała pojęcia do którego ze szpitali ją zabrali,gdy karetka zniknęła z jej pola widzenia,spuścił​a głowę i upadła. Trzymała się jedynie na kolanach,a ręcę miała położone na chodniku . Nagle poczuła delikatną dłoń na swoim ramieniu i waniliowy zapach perfum który już kiedyś czuła. Odwróciła głowę a jej oczom ukazała się Natalia. Klęczała przy dziewczynie patrząc na nią czekoladowymi oczami. Siedemnastolatka​ natychmiastowo wtuliła się w nią a z oczu wydobyło się jeszcze więcej łez niż przedtem. Przyjaciółka dziewczyny od razu domyśliła się co się wydarzyło. Delikatnie zaczęła gładzić blondynkę po jej długich włosach próbując ją uspokoić.Niestet​y ,ból jaki czuła wtulająca się siedemnastolatka​ najwyraźniej był za silny. Ludmiła wyjawiła przyjaciółce,że musi się dowiedzieć co się stało z Samanthą. Ta tylko oznajmiła,że jej pomoże,również i we wstaniu.Nie tracąc ani chwili dłużej pobiegły truchtem z ostatnich sił,jednak gdy dotarły do pierwszego lepszego szpitala nie było w nim Samanthy,ani jakiś innych cennych informacji które by się przydały dziewczynom.Jednak nie poddając się ,ruszyły dalej. Cały dzień spędziły na odwiedzeniu ponad dziesięciu szpitali,kiedy stwierdziły,że chcą się poddać im oczom ukazał się wielki budynek przypominający bardziej kościół niż szpital,mimo to,weszły tam a okazało się,że to ten właściwy. Po skonsultowaniu się z lekarką która stała z notesem i długopisem w ręce pobiegły do powiedzianej przez nią sali. Lu stanęło serce gdy ujrzała niebieskie i czerwone kable podłączone do Samanthy,białe łóżko,biały stojak z kroplówką i drugi o tym samym kolorze stojak,jednak ten był z krwią w woreczku która pewnie należała do kobiety o bladej skórze. Blondynkę ogarnęły duże mdłości,lecz mimo wszystko podeszła z trudem do białego krzesła i usiadła na nim. Nie pewnie wzięła matkę za bladą dłoń,była ona tak krucha,że miało się wrażenie,jakby w jednej chwili miała zaraz pokruszyć się na milion kawałków. Zaczęła modlitwę o otwarcie oczu Samanthy. Minutę później do uszu siedemnastolatki​ dobiegł okropny jak i głośny dźwięk. Wydał go jeden z aparatów który zaczął pokazywać na monitorze prostą linię. Do pustej ,białej sali wbiegło kilka pielęgniarek wraz z lekarzami,a dziewczynę z prawie nie bijącym sercem wyprosili z sali. Nastolatka doskonale zdawała sobie pojęcie,z tego ,że teraz jej rodzicielka walczy o życie.Krążył w niej teraz niebezpieczny wir emocji,nagle zapomniała o wszystkim. Wszystkim co do tej pory miało dla niej znaczenie,jedyna​ myśl jakiej udało się przetrwać to myśl o matce. Zrezygnowana z tymi samymi mdłościami przez biel obejmującą nawet najmniejszy zakamarek szpitala usiadła na ciemnoniebieskie​ plastikowe krzesło koło jasnoszarych drzwi. - Nareszcie coś nie-białego - pomyślała przy tym ujmując swoją gładką i mokrą twarz w dłonie.Natalia także martwił się o los Samanthy. Ta kobieta która teraz leżała martwo na ohydnie białym łożu była dla niej niczym matka. Pamiętała każdą jej pomoc,wysłuchani​e i radę. W głowie czarnowłosej pojawiło się ogromne współczucie wobec przyjaciółki,ona​ nie mogła stracić matki. W duchu wierzyła,że wszystko się uda i doktorzy ją uratują.Zdążyło minąć dwadzieścia minut a z sali wyszedł lekarz z miną nie do odczytu. Dziewczyna od razu na jego widok zapytała się o swoją rodzicielkę,a doktor odparł jedynie,że jest mu przykro,że zrobili wszystko co w ich mocy,ale niestety nie dokończył,w tym momencie nastolatka wybuchła jednocześnie płaczem i gniewem. Zaczęło się rodzić w niej milion emocji których nie była wstanie opamiętać. Wir myśli przywoływał tysiąc wspomnień,jednak​ teraz w jej oczach było widać wściekłość. Wrzeszczała z powodu bezsilności na doktora - Panu,panu jest przykro? Zawsze tak mówicie a tak na prawdę dla Was jest to na rękę i czujecie ogromną ulgę! - Nie zastanawiając się chwili dłużej wstała i dodała - I do cholery jasnej ,zróbcie coś z tym białym kolorem bo aż rzygać się chce gdy się na to patrzy! - wyrzuciła z siebie ostatnie słowa,po czym nie zważając nawet na Natalię poszła szybkim krokiem tupiąc wyraźnie nogami. Brwi miała zmarszczone a ręce huśtały się do przodu i do tyłu.Jedyne czego teraz potrzebowała to mocne przytulenie się do rodzicielki i opowiedzenie jej wszystkiego.Niestety,ona właśnie ją opuściła. Wbiegła do domu niczym torpeda i nawet nie zauważyła przyjaciółki która biegła za nią w szpitalu,po prostu wrzeszczała byle wrzeszczeć,a z głowy wyleciało jej wszystko,w pewnym momencie już chciała sięgać po ostateczny środek jakim była żyletka,nóż kuchenny cokolwiek ostrego,ale przeszkodziła jej Natalia która mimo wszystko biegła za przyjaciółką całą drogę od szpitala,wytłumaczyła żeby ta nic sobie nie robiła. Dziewczyna pomimo buzujących w niej emocji posłuchała czarnowłosej,ostatecznie usiadła na beżową kanapę i zaczęła patrzeć swoimi pustymi tęczówkami w panelową wyglądającą jak drewno jasną podłogę. Czarnowłosa usiadła koło dziewczyny i zaczęła swoją przemowę tłumiąc w sobie skryte emocje - Lu,nie zadręczaj się. Zamieszkasz na razie u mnie. - blondynka jakby wyrwała się z transu odpowiedziała kierując głowę w jej stronę - Nie. Nie chcę Ci robić kłopotów. - po chwili odpłynęła z powrotem w trans gapiąc się w panelową podłogę. - Nie przerywaj mi. Jesteś moją przyjaciółką i czy tego chcesz czy nie,zamieszkasz u mnie. Nie mam pojęcia jakie rzeczy Ci mogą przyjść do głowy w tym domu,w szczególności,że​ noże są w zasięgu ręki.. - powiedziała stanowczo i o dziwo pewno.Dziewczyna​ nie mogąc podjąć żadnej decyzji zdecydowała się nakrzyczeć na ciemnooką,ale w dobrej chwili się powstrzymała przypominając sobie słowa mamy z dzieciństwa. Teraz tylko popatrzyła na siedemnastolatkę​ tymi pustymi oczami,które były całe klejące od łez.- Nat. Dlaczego? Dlaczego właśnie ona? Przecież.. - wypowiedziała. Czuła ogromne kucie w sercu i pustkę. - Lu.. Nie przewidzisz przyszłości. Samantha już od długiego czasu przecież cierpiała na ciągłe zmęczenie,a teraz gdyby nie odeszła ,nadal by cierpiała. Teraz jest gdzieś tam na górze i stała się twoim aniołem stróżem. - ciemnowłosa usiłowała nadal dojść do rozumu siedemnastolatki,mimo to ta jedynie energicznie wstała i w błyskawicznym tempie pobiegła do pokoju. Słychać było głośny trzask drzwiami. Dziewczyna westchnęła i z rezygnacją opadła na kanapowe poduszki.
Ludmile ciężko przychodziła do głowy myśl z nagłą śmiercią Samanthy. Leżała zwinięta w kłębek na jedwabnej beżowej pościeli w kropki czyniąc ją mokrą łzami. Usłyszała hałaśliwe skrzypnięcie drzwi, nigdy nie skrzypiały. Nawet jej głowa nie drgnęła ku kierunku drzwi a nadal ze skupieniem przyglądała się wnętrzu pokoju. Poczuła dotyk i waniliowy zapach delikatnej ręki spoczywającej na jej blond włosach. Do uszu dotarł głos Natali mówiący o uspokojeniu się. Gdy upłynęło kilka godzin nastolatka z trudem uspokoiła się i zaczęła pakowanie walizki. Każdy zapach, każdy dotyk tego jedwabnego materiału każdego ubrania przypominał najwspanialsze wspomnienia z Samą. Ostatecznie wzięła się w garść i mniej więcej chwilę później zniosła fioletową walizkę w białe kropki na dół, do salonu. Postanowiła nie tracić tej ostatniej szansy wejścia do pokoju Samanthy, znaczy byłego pokoju Samanthy, i to zrobiła. Weszła do niego. Na drewnianej etażerce dostrzegła tackę, którą rano przyniosła. Delikatnie usiadła na tym wielkim łożu i zaczęła gładzić je dłonią. Jedwab. Kochała ten dotyk tego materiału i teraz już wie dlaczego, przecież zawsze jej mówiono i uważano, że jest bardziej podobna do matki niż do ojca. Więc dlaczego miłości do jedwabiu nie mogła odziedziczyć akurat po Samanthcie? W powietrzu czuła słodki woń perfum należących do zmarłej właścicielki pokoju. Poczuła ten znany jej mokry, cieniutki strumyczek spływający z oka po policzku. Wstała podchodząc do szaro-białej szafy, odchyliła duże drzwi i ujrzała tonę ubrań jak i kilka średnich kartonów położonych koło wyjściowych czarnych zamszowych butów. Zaczęła uważnie przeglądać każdą rzecz. Wspomnienia z jej pokoju wróciły, znowu przypominała powoli sobie te wszystkie piękne chwilę, dzieciństwo... W końcu ostatecznie postanawiając wyszła. Stała za drzwiami i ostatni raz odwróciła się za siebie po to by spojrzeć na pomieszczenie. Mimo, że baleriny które nosiła nie posiadały żadnych obcasów i tak ich podeszwa stukała hałaśliwie o każdy stopień schodów. Natalia na nią czekała oparta o długą kanapę stojącą na środku salonu. Walizka w tym czasie znajdowała się przy drzwiach wejściowych które otworzyła Natalia widząc bezsilność mięśni dziewczyny która zamiast na jednej ręce ciągnąć walizkę musiała ciągnąć dwoma. Drzwi z powodu zabezpieczeń również nie były lekkie do utrzymania otwarte. Na szczęście, dziewczyny poradziły sobie i wkrótce znajdowały się za stabilnymi ciężkimi frontowymi drzwiami.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kochani ! Z tej strony Jola , jak wiecie dzisiaj miały być wyniki konkursu na OS . Niestety nie będzie ich ponieważ nie mam na razie kontaktu z Anią , lecz nie martwcie się nie długo na pewno się pojawią . Bardzo dziękujemy za każdą pracę , a było ich aż 7 . Dziękujemy za nie . A co do tego one shot'a to jest to rekompensata ,za to ,że nie ma rozdziału i za to że nie ma wyników konkursu. Mam nadzieję ,że się wam podobał , czekam na komki . Ten OS jest dedykowany moim dwóm ciotom :ukochanej , porąbanej Nicki kocham cię cioto  <3333 i  mojej , kochanej Izie Blanco <3333333 kocham cię żelku :*
Całuję mocno wszystkich :*
J.V

Obserwatorzy